Do Danii przyjeżdżali jako uczniowie, by zdobyć doświadczenie i do pracy sezonowej. Żadne z nich nie przypuszczało wtedy, że z ucznia i sezonowego pracownika stanie się właścicielem ekologicznej farmy należącej do duńskiej ikony ekologii, Lars’a Skytte. Po latach ciężkiej pracy i uporu Kinga i Adrian Kuroń są dziś w posiadaniu Skyttes Gartneri, znanej na rynku duńskim ekologicznej farmy warzyw i owoców. Jaka była ich droga do sukcesu i jakie plany snują na przyszłość? O tym opowie piękniejsza połówka duetu, Kinga Kuroń w wywiadzie dla naszego bloga Via Skandynawia.
Kinga na początek opowiedz jak znalazłaś się z Adrianem w Danii? Jakie były Wasze początki i jak z pracowników zostaliście właścicielami farmy?
Adrian był tą osobą z nas dwojga, która do Danii przyjechała jako pierwsza. Chciałabym zaznaczyć, że to on jest główną postacią w tym wszystkimi i powodem, dla którego oboje tutaj dziś jesteśmy. Adrian jest z wykształcenia rolnikiem i pasjonatą rolnictwa jednocześnie. W tamtym czasie, podczas jego nauki w technikum miał możliwość odbycia zagranicznych praktyk. Na farmę Skyttes Gartneri trafił przez swego rodzaju casting. Kandydaci musieli okazać się między innymi dobrymi umiejętnościami praktycznymi z użyciem maszyn w konkretnej pracy polowej, wiedzą ogólną oraz znajomością języka angielskiego. Lars Skytte, ówczesny właściciel farmy, przyjął Adriana na półroczne praktyki. Po ukończeniu szkoły w Polsce Adrian na tyle spodobał się Larsowi, iż ten zatrudnił go na farmie na okres roku. Najśmieszniejsze jest to w tym wszystkim, że Adrian nie wiązał wtedy jako tako przyszłości ani z Danią ani z farmą.
Gdzie byłaś Ty w tym wszystkim?
Moja rola wtedy ograniczała się do wakacyjnych wyjazdów zarobkowych na farmę i jednocześnie spędzaniu czasu z moim ukochanym. Miałam wtedy 18 lat i to było dla mnie nic innego jak sezonowa praca, gdzie wpadło trochę grosza do kieszeni. W planach miałam studia, które z sukcesem ukończyłam i dziś mogę pochwalić się tytułem magistra inżyniera z zakresu odnawialnych źródeł energii, więc poniekąd jest to kierunek związany z ekologią i ochroną środowiska.
Podczas mojej nauki w Polsce, Adrian pnął się po szczeblach kariery. Zaczęło się od roli lidera po częściowe przejęcie udziałów farmy. Ostatecznie skoczyło się wykupieniem jej od Lars’a Skytte. Był to kilkuletni proces stopniowego wykupu, rozpoczętego w 2013 roku. To wtedy podjęłam też decyzję o zainwestowaniu swoich oszczędności w Skyttes Gartneri. Tym sposobem znalazłam się w Danii na stałe i razem z Adrianem, który dziś jest dyrektorem, mamy większościowy pakiet udziałów, a w 2022 będziemy jedynymi właścicielami.
Lars Skytte to człowiek ikona jeśli chodzi o duńską ekologię. Jak wyglądała praca z człowiekiem, który miał tak duży wkład w historię duńskiej ekologii?
Trzeba sobie od razu powiedzieć, że Lars to niezwykle skromny człowiek. My przyjeżdżając na farmę nie mieliśmy pojęcia czym do końca jest ta cała ekologia i jakiego formatu człowiekiem był Lars. Nie jest on człowiekim, który lubi się chwalić dlatego o tym jak wyglądała ekologia i udział Larsa w jej rozwój, dowiadywaliśmy się na przestrzeni lat. Zaskoczeniem było dla nas odkrycie faktu, że nasz szef jest współtwórcą najbardziej rozpoznawalnego znaku ekologicznego w Danii, jakim jest Ø-mærke. Prawie 40 lat temu Lars dostarczał do COOP Danmark 3 skrzynki sałaty, 2 razy w tygodniu. Dla porównania, 40 lat później, my dostarczamy dziennie około 30 palet z sałatą.
Jego skromność nie znała granic, a pod jej przykrywką kryje się niesamowity wkład i zaangażowanie w rozwój duńskiej ekologii. Lars aktywnie udzielał się również na uniwersytecie jako wykładowca.
Czego nauczyliście się przy Larsie Skytte?
Przede wszystkim pokory i szacunku do ziemi. Poza tym jak działać w systemie, gdzie z jednej strony jesteś rolnikiem i musisz mieć na uwadze otaczające środowisko a z drugiej jak to wszystko przełożyć na kontakty z ludźmi, którzy zazwyczaj nie mają zielonego pojęcia o rolnictwie i ekologii.
Wiele osób stawia znak zapytania czy oby ekologia to przypadkiem nie jest pic na wodę. Jak jest z tą ekologią i jak wygląda ekologia w duńskim wydaniu?
Ekologia to nie jest pic na wodę. Tu w Danii regułą jest, że ziemia, zanim zaczniemy ją uprawiać, musi leżeć odłogiem od 4-5 lat. Można ją w tym czasie przeorać, zasiać na niej łąkę, a wszystko po to, by pobudzić ją do działania. Wyciąga się w ten sposób z niej to co najgorsze. Kiedy ziemia jest uznana za „czystą” i ekologiczną i jest gotowa pod uprawę, zakupujemy ekologiczne sadzonki. Te natomiast pochodzą z Niemiec. Sadzonki pochodzą z nasion niezaprawionych, czyli pozbawionych sztucznej ochronnej otoczki stosowanej w produkcji konwencjonalnej. Firmy nasiennicze, które głównie znajdują się w Holandii, badają nasiona, przetrzymują je tylko przez określony okres czasu i regularnie przesiewają, by zapewnić im jak najwyższą jakość. Prowadzi się również badania i testy mające na celu uzyskanie jak najmocniejszych odmian warzyw, niemodyfikowanych genetycznie oraz niezaprawianych.
Kolejnym etapem jest rozrzucenie obornika od ekologicznych krów lub kurzy pelet pochodzący od ekologicznych kurzych ferm. Dopiero potem następuje sadzenie sadzonek. Na koniec podlewamy je, z reguły jest to jednokrotna procedura, a resztą opiekuje się matka natura. Przy ewentualnej suszy trzeba zadbać o dodatkowe nawadnianie.
Chciałabym jeszcze dodać, iż w Danii w produkcji ekologicznej, dopuszczalne jest stosowanie nawozu konwencjonalnego do 50 procent. Przez nawóz konwencjonalny rozumie się obornik pochodzący od krów, które nie są certyfikowane ekologicznie. Skyttes Gartneri stosuje nawóz w 100 procentach ekologiczny z czego jesteśmy bardzo dumni.
Co w przypadku plagi robactwa? Jak sobie w takiej sytuacji poradzić ?
Rolnictwo ekologiczne w skali większej niż przydomowy ogródek to już ogromna logistyka i wiedza. Każdego roku sadzimy od 5-10 procent więcej sadzonek niż potrzebujemy finalnego produktu. Stosujemy też rotację z roku na rok oraz dzielimy uprawy na kilka pół. Jeśli seler korzeniowy z liśćmi został przykładowo łatwo zainfekowany grzybem, który to roznosi się w tępie błyskawicy, dzięki właśnie podziałowi na kilka pół redukujemy ryzyko straty uprawy. Tak postępujemy z większością upraw w naszej produkcji. W razie plagi zawsze trzeba skontaktować się z doradcą ekologicznym. Jego zadaniem jest ocena strat oraz ewentualna pomoc, ale rzadko można pomóc w ekologii.
A propo oprysków… ostatnim razem bawiliśmy się z Adrianem w uprawę zboża. Zostało nam trochę wolnego pola więc Adrian zasiał pszenicę. Ekologiczny proces uprawy zboża jest banalnie prosty – polega on na przygotowaniu ziemi, rozrzuceniu obornika i wysiewie nasion. Dla porównania przy masowej i konwencjonalnej produkcji zbóż zastosowanych może być nawet do 11 różnych rodzai oprysków. Mój mąż zawsze się dziwi, że ptaki jeszcze nie popadały na tych polach od ilości chemii przy tym stosowanej. Mówimy tu o opryskach na wzrost, hamowanie wzrostu, grzybicę, zawiązanie nasion i tym podobne. Oczywiście należy sobie zdawać sprawę że plon z 1 hektara zboża eko nie jest nawet przybliżony do 1 hektara zboża konwencjonalnego.
W naszej prywatnej rozmowie uchyliłaś rąbka tajemnicy odnośnie bardzo moim zdaniem ciekawych współprac jakie nawiązała Wasza farma przez ostatnie lata. Gdzie trafiają Wasze warzywa i owoce? Moim zdaniem jest się czym chwalić.
Jeśli chodzi o supermarkety współpracujemy tylko i wyłącznie z siecią COOP, w skład której wchodzą; Super Brugsen, Fakta, Kvickly i Irma. Nasze produkty oznaczone są znakiem Änglemark, ale ważnym jest, by czytać etykiety, na których widnieje logo i nazwa bezpośredniego producenta. Nasze warzywa trafiają również do znanych skrzynek warzywno-owocowych od Årstiderne. Współpraca z nimi jest cudowna chociażby z tego względu, iż promują lokalnych producentów. Osobiście polecam ich z całego serca. To fantastyczna koncepcja i ludzie. Polecam spróbować też uczestnictwa w Food Festival, gdzie Årstiderne biorą udział za każdym razem.
Kolejnym naszym odbiorcą jest firma Søris z wieloletnim stażem w branży. Nasze warzywa trafiają również do Szwecji, a dokładnie do Vidinge Grønt, gdzie szatkowane są nasze sałaty. Na koniec możemy się pochwalić współpracą z jedną z najlepszych na świecie restauracji, Noma, posiadającej 2 gwiazdki Michelin. Nasza współpraca jest głównie sezonowa. Jest to przede wszystkim sezon wiosenny – wtedy rosną u nas szparagi i rabarbar. Czasami Noma zaszczyca nas osobistą wizytą, gdzie szukają czegoś specyficznego. Dla przykładu ostanim razem były to korzenie i pień sałaty rzymskiej, na bazie których restauracja robiła wykwintne sosy. Także jeśli chodzi o współpracę z Noma to jesteśmy bardzo z niej dumni.
Co z waszym sztandarowym produktem czyli sokiem rabarbarowym marki Skyttes Gartneri?
Nasze soki rabarbarowe logowane nazwą naszej farmy można kupić na platformie nemlig.com oraz w restauracjach stick & sushi. Pracujemy również nad tym, by wprowadzić nasz sok do asortymentu supermarketów Irma. Niestety rok 2020 przyniósł załamanie na rynku tego typu produktów. Wiele restauracji upadło, więc zaczynamy budowanie rynku praktycznie od zera. Za to w najbliższym czasie nasz sok będzie dostępny w Skagenfood, firmie komponującej skrzynki żywnościowe na bazie ryb.
Opowiedz jak wygląda typowy dzień pracy na Waszej farmie?
Dzień zaczyna się już o północy dzień wcześniej (śmiech). Wtedy przygotowuję plan na nadchodzący dzień, między innymi zamówienia od klientów i tym podobne. Chcemy, aby droga naszych produktów do klienta była jak najkrótsza i by warzywa były jak najświeższe. Dla przykładu sałaty czy rabarbar są zbierane rano między 6 a 7, następnie myte oraz przechowywane w chłodni. Tam czekają na odbiór. Reszta dnia schodzi na pracy w polu, sadzeniu, podlewaniu naszych warzyw i innych praktycznych obowiązkach. Rolnictwo w tej skali to już firma w każdym znaczeniu tego słowa – od odpowiednich umów z klientami i pracownikami przez pozwolenia i testy, po wiele szczegółów technicznych.
Wiele firm funkcjonuje według jakiejś filozofii. Jakie wartości zatem wyznaje Skyttes Gartneri?
Długo zastanawiałam się nad tym co mam powiedzieć, by nie zabrzmiało to banalnie, ale inaczej się chyba nie da, gdyż banalnym i bardzo prawdziwym jest stwierdzenie, że jako producenci dbamy o przyrodę. Zdaję sobie sprawę, że wiele firm ekologicznych reklamuje się tym samym sloganem, tylko że istnieje ogromna różnica między zwykłą produkcją ekologiczną a zrównoważoną produkcją ekologiczną.
Skyttes Gartneri może pochwalić się nie tylko tym, że nasze nawożenie jest w 100 procentach ekologiczne, ale też tym, że nasza ziemia nie jest wykorzystywana do maksimum. Ziemia ma czas odpocząć i leży czasem odłogiem dłużej niż rok. Na większości pól zasiane są kwiaty, które przyciągają różne gatunki owadów. Posiadamy również kilka pól wokół lasów gdzie zasiana jest topinambura – brazylijska odmiana słonecznika bulwiastego. Topinambura stanowi pokarm dla zwierzyny leśnej podczas zimy. Na jednym z pól wykopaliśmy też jezioro czy swego rodzaju wodopój dla spragnionych zwierząt. Mamy nadzieję, że współpraca z naturą będzie z naszej strony jeszcze większa niż dotychczas, gdyż jest to dla nas bardzo ważne.
Skyttes Gartneri leży na ogromnych pokładach wód gruntowych skąd zaopatrywana jest niemalże cala Fionia. W takim miejscu nie jest nawet dozwolna produkcja konwencjonalna, a to ze względu na ryzyko zanieczyszczeń wód gruntowych pestycydami i inną chemią stosowaną podczas upraw konwencjonalnych.
Kinga jakie plany stawiacie sobie na kolejne lata?
Na pewno w przyszłości chcielibyśmy używać mniej diesla na polu i jest to ostatnio jeden z naszych priorytetów. Na rynku istnieją już maszyny rolnicze wykorzystujące energię słoneczną jako paliwo. Kolejnym planem jest budowa chłodni, pokrytej fotowoltaiką i chłodni, która będzie samowystarczalna energetycznie.
Moim osobistym planem, a raczej marzeniem jest otwarcie coffee shop’u, który będzie zrzeszał ludzi dookoła. Ma być to miejsce, gdzie ludzie będą mogli zobaczyć naszą farmę od zaplecza i przy okazji spędzić dobrze czas w duńskim stylu hygge. Poza tym chcemy utrzymać firmę w naszych rękach. Grożą nam kolosy tej branży, ale my mamy nadzieję bronić się przed nimi rękami i nogami.
Czy Dania pomaga rolnikom w ulepszaniu warunków produkcji? Na przykład w formie dofinansowania?
Oczywiście istnieje dofinansowanie z Unii Europejskiej – takie samo jak w Polsce. Bank pomocny jest najbardziej w kredycie obrotowym. W naszej branży potrzebny jest olbrzymi zastrzyk gotówki na pierwsze wydatki, gdzie wpływy będę dopiero po liku miesiącach od pierwszej wydanej korony. Natomiast Vækstfonden jest fundacją, której środki na dofinansowanie pochodzą od prywatnych inwestorów. To osoby interesujące się ekologią i chcące w tej dziedzinie działać.
Swego czasu braliśmy również udział w projekcie realizowanym przez Unię Europejską. Polegało to na wsparciu firm zaczynających bądź ulepszających swoją działalność. Startowaliśmy wtedy z projektem hali z ekologiczną produkcją. Projektu nie wygraliśmy, ale warto wiedzieć, że Unia Europejska wspiera tego typu inicjatywy.
Praca pracą, farma farmą, ale trzeba też żyć. Co robi rodzina Kuroniów w czasie wolnym?
Często pada pytanie czy oddzielamy życie zawodowe od prywatnego. Nie rozdzielamy, ale tylko dlatego, że my kochamy to co robimy. Zanim pojawiła się Emilia podróżowaliśmy dużo po świecie i Danii. Na przykład w sobotę po południu czy niedzielę celowaliśmy palcem po mapie i w ten sposób odkrywaliśmy wiele ciekawych zakątków Danii. Gdy pogoda dopisuje jeździmy nad morze. Jesteśmy oboje spod Krakowa, dlatego jesteśmy nasyceni górami a głodni morza. Aktualnie ważne jest dla nas poświęcenie czasu naszej córeczce. Nie chcemy by miała poczucie, iż jesteśmy obok niej, a nie z nią, więc każdą możliwą wolną chwilę czy wyjazd są ogranizowane najbardziej pod czas rodzinny.
Kingę i Adriana oraz ich poczynania na farmie Skyttes Gartneri możecie śledzić na Instagramie
Po więcej zielonych tematów zapraszam Cię tutaj
Zostaw komentarz