• Menu
  • Menu
Julebuk
Julebuk

Julebuk, czyli skandynawski kozioł bożonarodzeniowy

„Bożonarodzeniowym kozłem wioski był jowialny młody Karl, który w delikatnym przebraniu diabła z parą wołowych rogów na czole biegał od gospodarstwa do gospodarstwa i robił psikusy”. Tak o koźle bożonarodzeniowym pisał XVIII-wieczny pisarz J.K. Schandrup

Julebuk
Julebuk

W zeszłym roku kupiłam polskie słomiane ozdoby choinkowe i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu znalazły się tam właśnie skandynawskie koziołki bożonarodzeniowe. W Polsce nigdy nie słyszałam o takiej tradycji, co innego w Danii. Tu od początku adwentu nadziać się można wszędzie na rogacze. Dosłownie każda witryna sklepowa, instytucja, czy prywatny dom posiada własnego, oplecionego czerwoną wstążką koziołka. Mimo tego, gdy pytałam swoich duńskich znajomych o to, skąd się wziął i dlaczego wystawiają słomianą kozę w święta, nie bardzo umieli mi odpowiedzieć. Jest tak samo, jak choinka, wieniec adwentowy, julefrokosty i cała reszta. Troszkę poszperałam, troszkę poczytałam i okazało się, że julebuk, czyli słomiany kozioł przewiązany czerwoną szarfą jest jednym z najstarszych skandynawskich symboli przesileniowych, czy też bożonarodzeniowych.

Kozioł ofiarny, czyli odkrycia z epoki żelaza

Jak się okazuje, kozioł od zawsze, był składany w ofierze. W 1942 roku na bagnach w okolicach Tibirke znaleziono gliniane naczynia z epoki żelaza, ze szkieletami kóz złożonych w ofierze. Całkiem niedawno w związku z planowaną budową super nowoczesnego szpitala, archeologowie odkryli w okolicach Helsinge resztki domu z wczesnej epoki żelaza, w którym znajdowały się szczątki kóz złożonych w ofierze. Podobne odkrycia miały miejsce również w okolicach jeziora Salpetermosen znajdującego się na południe od Hillerød. Tam odkryto liczące 6000 lat czaszki kóz.

W Trelleborgu natomiast odkryto studnię, w której złożono w ofierze ludzi w różnym wieku wraz z kozami najprawdopodobniej dla Odyna, który sam z siebie złożył ofiarę i napił się wody ze studni i poświęcił oko dla Mimira, by posiąść mądrość. Grób w Szwecji jest datowany na X wiek.

Monstrum z Gevali

Słomiany julebuk, czyli kozioł bożonarodzeniowy dostał jakby drugie życie w 1966 roku. Wszystko to stało się za sprawą Stiga Gavléna.

Stig Gavlén.

Bild: Jörgen Svendsen
Stig Gavlén. Bild: Jörgen Svendsen

Ten szwedzki specjalista od reklamy wpadł bowiem na pomysł umieszczenia na placu zamkowym w Gevali gigantycznego kozła ze słomy. Pierwsze szkice projektu wykonał na serwetce w kawiarni Konditori Lido Söder. Natomiast wykonanie jej zlecił swemu bratu, który do pomocy zaprosił swoich kolegów ze straży pożarnej. Koszt budowy wynoszący 10 tys. szwedzkich koron pokrył wówczas Harry Ström.

Ogromna figura miała przyciągnąć do miasta turystów. Cel osiągnięto. Do miasta faktycznie zaczęły ściągać tłumy, by podziwiać monstrualnego rogacza. Co roku w pierwszą niedzielę adwentu na placu zamkowym umieszczany jest Gevalijski kozioł. Natomiast w 1985 roku figura trafiła do księgi rekordów Guinnessa jako największy słomiany kozioł na świecie. Jego całkowite rozmiary to 13 metrów wysokości i siedem szerokości. Natomiast nogi mają średnicę zaledwie 2 metrów. Ponadto całkowita waga zwierzaka to 3,6 ton, w czym sama słoma waży 1,3 tony. Do udekorowania szwedzkiego koziołka potrzeba 79,5 metra czerwonej wstążki.

GÄVLE Foto: Mats Åstrand

Co roku potrzeba 56 mat słomianych o długości 5 metrów, 1600 metrów sznurka, 1200 metrów bieżących drewna, 50 metrów tkaniny i 1000 godzin pracy. Koszt powstania instalacji to obecnie około 200 tysięcy szwedzkich koron.

Słomiana rogacizna stała się tak bardzo popularna, iż zaczęto produkować jej mniejsze kopie, które rozpowszechniły się po całym świecie. Dziś w porządnym skandynawskim domu nie może zabraknąć słomianej figurki w czasie Bożego Narodzenia.

Julebuk w zagrożeniu

Niestety wokół szwedzkiego koziołka narosła niezbyt sympatyczna tradycja. Niemalże co roku znajduje się jakiś odważny oszołom, który za punkt honoru stawia sobie spalenie julebuka. Pewnego roku jakiś amerykański kierowca usiłował go przejechać. Trafił nawet za to do aresztu i zasądzono mu karę grzywny, której jednak nigdy nie uiścił. W 1988 roku angielscy bukmacherzy obstawiali czy julebuk z Gevali przeżyje do świąt. Natomiast w 2010 roku doszło do próby uprowadzenia rogacza do Sztokholmu. Dwóch mężczyzn zaproponowało strażnikom 50 000 szwedzkich koron za opuszczenie placu zamkowego, by mogli kozła przetransportować do Sztokholmu helikopterem. Na szczęście próbę porwania udaremniono. Nie zdziwiłabym się, gdyby się po tych wszystkich piromańskich atakach okazało, że julebuk z Gevali jest nie tylko największą, ale i najbardziej strzeżoną dekoracją świąteczną na świecie. Dziś jest monitorowany przez 24 godziny na dobę i ma swoje fanpage na przeróżnych mediach społecznościowych.

Gavlebocken-kvallsbild-2022-Foto-Gavle-City.jpg

Bożonarodzeniwy kozioł

Jednakże tradycja z bożonarodzeniową kozą w Danii jest trochę bardziej skomplikowana. To prawda, że dzisiejsza forma kozła wieszanego na choince przywędrowała do Danii ze Szwecji, w której stały się bardzo popularne w latach dwudziestych XX wieku. Duńscy uchodźcy wojenni przywieźli tradycje słomianych ozdób bożonarodzeniowych od swych północnych sąsiadów po drugiej wojnie światowej. Wówczas jeżdżono bardzo często na zakupy do Szwecji i masowo kupowano słomiane ozdoby świąteczne. Osobiście się temu w ogóle nie dziwię, co widać po mojej choince. Słomiane zabawki urzekają mnie swą skromnością i prostotą. Bronią się swoim naturalnym pięknem.

Julebuk, czyli o skandynawskim koźle słów kilka
Julebuk

Jednak, gdy cofniemy się bardzo daleko w czasie, aż do mitologi nordyckiej natrafimy tam na ślady naszego julebuka. Wikingowie bowiem mieli w zwyczaju podczas przesilenia zimowego składać w ofierze władcy piorunów Thorowi, kozę.

Thor walczący z gigantami, Mårten Eskil Winge, 1872 r. Domena publiczna.
Thor walczący z gigantami, Mårten Eskil Winge, 1872 r. Domena publiczna.

Thor był bogiem odpowiadającym za siły witalne i urodzaj i miał pod opieką małżeństwa i ogniska domowe. To właśnie jego ciągnące rydwan dwa kozły Tanngrisnir (Zgrzytający zębami) oraz Tanngnjóstr (Miażdżący zębami) są najbardziej znane na świecie. Gdy ciągnęły rydwan Gromowładnego, wydawały dźwięki grzmotów. Ich właściciel mógł je w razie potrzeby spożyć, a one następnego dnia zmartwychwstawały. Zatem składając kozła w ofierze, chciano zapewnić sobie dobry rok i ochronę rocznych zbiorów oraz odstraszyć złe duchy.

Inni badacze uważają, że julebuk może wywodzić się ze średniowiecznych kościelnych przedstawień bożonarodzeniowych, które często przedstawiały rogatego diabła, do złudzenia przypominającego kozła bożonarodzeniowego.

Julestuerne

W XVII i XVIII wieku bardzo popularne były w Danii julestuerne. Były to przyjęcia bożonarodzeniowe organizowane w okresie między Wigilią a 6 stycznia, czyli świętem Trzech Króli. Były to imprezy przeznaczone raczej dla osób dorosłych. Obżerano się świątecznym świniakiem suto zakrapianym piwem i mocniejszymi trunkami. Grano w karty i kości i urządzano zabawy, nie do końca przyzwoite. Niektórzy mieli niezłego kaca moralnego po takich imprezach, inni po dziewięciu miesiącach „pamiątkę na całe życie”. Nic dodać, nic ująć, niczym po współczesnych julefrokostach.

Julebuk jako zabawa bożonarodzeniowa

Jedną z takich mało przyzwoitych zabaw bożonarodzeniowych był właśnie „julebuk”. Miejscowy karzeł lub młody chłopak przebierał się za kozła. W białym prześcieradle lub zwierzęcych skórach, z drewnianą głową kozy na długim kiju wpadał do domu, gdzie odbywało się przyjęcie bożonarodzeniowe. Opowiadając sprośne kawały i niezbyt grzecznie odnosząc się do gospodarzy i ich gości, wymuszał słodycze, jedzenie i piwo Jego komentarze były mocno uszczypliwe, natrętne czasem nawet podłe. Śmiano się z nich do rozpuku, ale potrafiły też zaboleć lub zdradzić czyjąś mocno skrywaną tajemnicę. Nie ma się czemu dziwić. Im bardziej był bowiem bezczelny, tym więcej jedzenia i piwa dostawał. Gdy uczestnicy mili go już dość, szedł dalej szukać następnych domów. Niektórzy gospodarze sami zamawiali takiego julebuka na swoje przyjęcie, zdradzając mu to i owo o swych gościach i słono mu za to płacąc.

Niektórzy twierdzą, że w XVIII wieku julebuk rozdawał również prezenty dzieciom i uważają go za protoplastę św. Mikołaja.

Foto: Dansk Folkemindesamling

W zasadzie to kozioł bożonarodzeniowy symbolizował diabła, który chciał ukraść z domu radość z Bożego Narodzenia i szczęście, które wraz z Jezusem się narodziło. Wierzono, że gdy po powiedzeniu wszystkich złych rzeczy opuszczał dom, napchany do wypęku delikatesami, zabierał ze sobą całe zło. Niestety na współczesnych przyjęciach bożonarodzeniowych nie ma już bezczelnego kozła. Być może jego arogancja spowodowała, że skończył jako słomiana figurka pozbawiona mowy. A może wierzymy, że tylko pieniądze potrafią przynieść nam szczęście?

Tekst:Anna-Maria Taszek

Lista źródłowa:

1.Da julen kom til Danmark. En fortælling i 24 afsnit af Torben Svendrup , 2022

2. Jul i gamle dage af Povl Abrahamsen

3.Julebukken kommer på besøg. Postkort af B. Dahlerup af Maria Berg 

https://www.visitgavle.se/sv/gavlebocken

https://histmag.org/Oblicza-zla.-Wizerunek-szatana-w-sztuce-sredniowiecznej-cz.-II-2868

Anna-Maria Taszek

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *