„Mam również nadzieję, że serial przyczyni się do tego, że jako pacjenci i krewni będziemy stawiać wymagania, aby ci, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo naszego systemu opieki zdrowotnej, sprostali temu wyzwaniu. Mam również nadzieję, że osoby odpowiedzialne będą miały odwagę wyciągnąć wnioski z tego, co się stało i utworzą procedury, które utrudnią przyszłym Christinom wyrządzanie krzywdy. W przeciwnym razie wszystko, co się wtedy wydarzyło, jest tylko złem i to bezsensownym złem bez znaczenia”.
Pernille Kurzmann Lundén
Dziś, w moim mocno zakurzonym cyklu Anna-Maria poleca, chciałabym Wam zaproponować obejrzenie duńskiego serialu ” Pielęgniarka”. Dlaczego akurat to? Otóż parę dni temu, gdy maszerowałam dziarsko na nocny dyżur do szpitala, w dworcowym tunelu w Roskilde mój wzrok zahaczył o reklamę filmu. Na bilbordzie widniała twarz, która mocno przykuła moją uwagę bowiem do złudzenia przypominała mi koleżankę z pracy. Pod postacią był podpis 27 kwietnia na Netflixie nowy serial. Jak kiedyś dreszcz przeleciał mi po plecach, bo dobrze wiedziałam o czym będzie ta opowieść. I jak przed laty kupując książkę, tak i tym razem nie pomyliłam się.
Krótko o „Pielęgniarce”
„Pielęgniarka” jest serialem opartym na wydarzeniach, które miały miejsce w szpitalu w Nykøbing Falster przed paroma laty. Cała sprawa wybuchła dosyć mocno w mediach akurat, gdy zaczęłam pracę w szpitalu jako świeżo upieczona asystentka medyczna. O Christinie huczało w mediach, w dyżurkach pielęgniarskich i pokojach lekarskich. Ze zgrozą w oczach przekazywano sobie nowości dotyczące sprawy. Serial Netflixa jest oparty na książce duńskiego autora Kristiana Corfixena pod tytułem „Pielęgniarka- Historia zbrodni, które wstrząsnęły Skandynawią”, której recenzję umieściłam na blogu kilka lat temu.
O serialu”Pielęgniarka” słów kilka
”Pielęgniarka” została wyreżyserowana przez Duńczyka Kaspera Barfoeda znanego z „Kasztanowego ludzika” i „Dicte”. Główne role kobiece zagrały w niej Fanny Louise Bernth jako Pernille Kurzmann Larsen, Josephine Park jako Christina Aistrup Hansen. Natomiast męska rola przypadła w udziale Peterowi Zandersenowi, który wcielił się w ordynatora Nielsa Lundena. Ekranizacja, w przeciwieństwie do książki, która jest reportażem śledczym, przedstawia sprawę z zupełnie innej perspektywy. Mianowicie reżyser opowiada historię oczami Pernille – naocznego świadka wydarzeń. To właśnie ta świeżo upieczona pielęgniarka, nowo zatrudniona na SOR w Nykøbing Falster odkryła straszną prawdę. Jej mentorka, osoba która miała ją wprowadzić w tajniki zawodu zachowuje się co najmniej dziwacznie, żeby nie powiedzieć podejrzanie.
Młoda adeptka sztuki pielęgniarskiej staje przed ogromnym dylematem. Czy tak jak reszta koleżanek z pracy zachowywać się w myśl japońskiego przysłowia „nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego”, czy zebrać się na odwagę i powiedzieć o swych szalonych podejrzeniach przełożonym? Położyć na szali dopiero co poukładane na nowo życie i wbrew wszystkim walczyć o bezbronnych pacjentów? Zachować się odpowiedzialnie, uczciwie i właściwie, czy broniąc własnych interesów milczeć?
Po kinouczcie
Mimo, iż dobrze wiedziałam jakie będzie zakończenie serialu w piątkową noc nie mogłam się od niego oderwać. Fakt, że na początku nie dotarło do mnie, że jest to serial. Chciałam coś szybko zobaczyć przed snem i wciągnęłam się. Śmiertelnie zmęczona oglądałam odcinek za odcinkiem aż do końca. Tym co urzekło mnie najbardziej jest klimat tego serialu. Pomimo, iż jest to sensacja, to reżyser zastosował tu bardzo ubogie środki wyrazu. Nie ma typowych dla chociażby amerykańskiego kina tandetnych efektów specjalnych. Tutaj szpital przypomina te szpitale, w których w Danii pracuję. Nocą na korytarzach panuje półmrok, helikopterami transportuje się pacjentów rzadko, a NZK się owszem zdarza, ale nie na każdym dyżurze. Nikt nie biega po korytarzach z obłędem w oczach wzywając pomocy.
Ekranizacja jest bardzo konkretna i zwięzła, bez zbędnego dramatyzowania i sztucznego podkręcania sensacji. Jest to rzeczowa opowieść o tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce w szpitalu w Nykøbing Falster. Ponad to, jest jeszcze jedna rzecz, za którą doceniam ten serial. Kasper Barfoed robiąc z Pernille główną bohaterkę podziękował jej niejako w imieniu wszystkich potencjalnych pacjentów i ich rodzin. Zrobił zatem coś na co po dziś dzień nie zdobyły się władze szpitala. Mało tego dyrektor szpitala ośmielił się nawet bez obejrzenia serialu stwierdzić, że jest to niepotrzebne grzebanie w niezagojonych ranach personelu. Trochę to żałosne, że administracja od początku chowa głowę w piasek zamiast przedyskutować problem i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Dreszcze na ciele, czyli quo vadis Danio?
Christina Aistrup Hansen otrzymała w sądzie rejonowym w 2016 roku wyrok dożywocia za trzy morderstwa i usiłowanie zabójstwa w szpitalu Nykøbing Falster. Odebrano jej również prawo wykonywania zawodu, czyli autoryzację. Niestety w następnym roku Wschodni Sąd Najwyższy uniewinnił ją od zabójstwa, argumentując, że nie można wykluczyć, iż do śmierci pacjentów przyczyniły się też inne czynniki. W efekcie została skazana na 12 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa. Od marca 2023 roku ma prawo o ubieganie się o wyjście na wolność i odzyskanie autoryzacji. Mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie, bo jakoś nie wyobrażam sobie, że zmieni nazwisko i nagle będzie moją koleżanką z pracy…
Pielęgniarka to brzmi dumnie…
Dziś wiele lat po tych wydarzeniach nadal nie wyciągnięto z nich zbyt wielu wniosków. Od dłuższego czasu moja praca nie ogranicza się tylko do szpitali somatycznych. Równie często mam dyżury w szpitalach psychiatrycznych, zwłaszcza na izbie przyjęć. Nie rzadko się zdarza, że policja przywozi nam zaćpanych czy przepitych studentów pielęgniarstwa ze zdiagnozowanymi zaburzeniami osobowości. My jako personel nie możemy kompletnie nic z tym zrobić, bo obowiązuje nas tajemnica zawodowa. Student to pacjent i kropka.
Czasami się zdarza, że delikwent zostanie z miejsca swej praktyki zgłoszony do różnych instutucji, ale związki zawodowe i tak go wybronią. W końcu w Danii brakuje parę tysięcy pielęgniarek. Poza tym obowiązuje równość wszystkich obywateli i nie można kogoś dyskryminować ze względu na chorobę. Tak więc błędne koło się toczy, a my w dyżurce sfrustrowane modlimy się, by nigdy nie zostać zmuszonym do pracy z byłym pacjentem. Jakoś rządzący tym krajem nie widzą zagrożenia w tym, że osobę uzależnioną uhonoruje się za chwilę autoryzacją a co za tym idzie dostępem do apteki szpitalnej…
I tym jakże radosnym akcentem zapraszam Was na seans na Netflixie.
Pozdrawiam Anna-Maria Taszek
Zostaw komentarz